środa, 23 września 2020

Moja wieczorna rutyna pielęgnacyjna z serią Bielenda Eco Spa

 Od pewnego czasu zaczęłam przykuwać bardzo dużą uwagę do pielęgnacji twarzy. Niedawno premierę miała nowa seria mojej ukochanej marki. Mowa o Bielenda Eco Nature. To kosmetyki o naturalnym składzie, przystępnej cenie i dobrej dostępności w drogeriach. 

Używam kosmetyków z serii Bielenda Eco Nature od początku września i mogę już podzielić się swoimi spostrzeżeniami i opinią na ich temat. Wybrałam wersję zieloną z wodą kokosową, trawą cytrynową i zieloną herbatą, która polecana jest dla cery mieszanej i tłustej. Poniżej przedstawiam Wam moją rutynę pielęgnacyjną wieczorną.

1. Demakijaż - Woda micelarna Bielenda Eco Nature - woda kokosowa + zielona herbata + trawa cytrynowa







Swoją wieczorną rutynę pielęgnacyjną zaczynam o demakijażu, który wykonuję wodą micelarną. Robię to w sposób delikatny, aby nie podrażnić skóry, ale też dokładny i skuteczny, aby dobrze zmyć makijaż i krem z filtrem, który nakładam codziennie.

Woda micelarna od Bielendy jest bardzo dobrym produktem do demakijażu. Dobrze wszystko zmywa i dodatkowo pielęgnuje skórę dzięki zawartości wody kokosowe, zielonej herabaty oraz trawy cytrynowej. Przy używaniu wody/płynu micelarnego należy jednak pamiętać o zmyciu go z twarzy. Nie powinno się nakładać bezpośrednio po płynie micelarnym toniku lub też w ogóle traktować płyn micelarny jako tonik.

2. Oczyszczanie - Żel do mycia twarzy Bielenda Eco Nature - woda kokosowa + zielona herbata + trawa cytrynowa



Po zmyciu makijażu i filtra z twarzy, zabieram się za jej mycie. Do tego używam żelu Bielenda Eco Nature. Żel ten ma piękny zapach, w którym przebija się woń trawy cytrynowej. Bardzo dobrze oczyszcza, pozostawiając skórę czystą i odświeżoną, ale bynajmniej nie ściągniętą. Po umyciu twarzy żelem i spłukaniu go wodą, delikatne osuszam twarz ręczniczkiem przeznaczonym specjalnie do tego celu.

3. Tonizowanie - Woda tonizująca Bielenda Eco Nature - śliwka kakadu + jaśmin + mango



Po kontakcie skóry twarzy z wodą, należy przywrócić jej właściwe pH. Można to zrobić za pomocą toniku lub hydrolatu. Ja stawiam na wodę tonizująca z Bielenda Eco Nature ze śliwką kakadu, jaśminem i mango. Jest to przyjemnie nawilżający tonik o ładnym, dosyć słodkim zapachu, zdecydowanie owocowym. Skóra po jego użyciu jest wygładzona i miękka.

4. Pielęgnacja - Serum do twarzy detoksykująco-matujące Bielenda Eco Nature - woda kokosowa + zielona herbata + trawa cytrynowa



Po myciu i stonizowaniu twarzy nadchodzi pora na serum. To z serii Bielenda Eco Nature jest naprawdę rewelacyjne. Ma kremową konsystencję i szybciutko się wchłania, pozostawiając skórę ładnie zmatowioną, ale ze zdrowym wyglądem. Bardzo ładnie się rozprowadza i przyjemnie nawilża.

5. Pielęgnacja - Krem do twarzy detoksykująco-matujący Bielenda Eco Nature - woda kokosowa + zielona herbata + trawa cytrynowa



Po serum nakładam krem detokcykująco-matujący Bielenda Eco Nature. Krem jest bardzo lekki i super szybko się wchłania. Bardzo dobrze się sprawuje na strefie T, ale na moich policzkach skłonnych do przesuszeń troszkę słabiej. Radzę sobie jednak z tym, dokładając jeszcze jedną warstwę na miejsca, które wymagają dodatkowego nawilżenia. Krem pięknie pachnie i rewelacyjnie mi się sprawdza. Już po kilku dniach stosowania zauważyłam złagodzenie stanów zapalnych i ukojenie skóry. Naprawdę polecam. 


Jak widzicie z serią Bielenda Eco Nature można przygotować sobie całą pielęgnację. Brakuje mi tylko kremu pod oczy, ale być może za jakiś czas się pojawi w ofercie. 


środa, 27 lutego 2019

Kolczyki Torciki

Jutro Tłusty Czwartek i moje myśli już krążą wokół tych wszystkich słodkości (nie tylko pączków!), które będzie można jutro zjeść :) W końcu to Tłusty Czwartek, a tradycja zobowiązuje!


Póki jednak nadejdzie jutro mam dla Was kolczyki torciki: z kremem i jagodami, z musem malinowym i polewą czekoladową, z kremem truskawkowym i (mój ulubiony) czekoladowy :) Te torciki nie tuczą i dodatkowo pięknie prezentują się na uchu! Idealne na Tłusty Czwartek!


wtorek, 26 lutego 2019

Karnawałowe maski

Przed nami ostatni tydzień karnawału. Już za dwa dni Tłusty Czwartek, kiedy to będzie można sobie pozwolić na słodyczową dyspensę i bez poczucia winy delektować się pysznymi pączkami. Zaraz po nim ostatnia sobota karnawału. Ostatki wypadają w tym roku dosyć późno, bo dopiero we wtorek 5 marca. Dla porównania w zeszłym roku był to 13 lutego, czyli aż 3 tygodnie różnicy. 


Mi karnawał, jak pewnie również wielu innym, kojarzy się z pięknymi strojami i przebieraniem się. To czas balów i maskarad. Zainspirowana tym czasem własnoręcznie pomalowałam trzy maski karnawałowe. Pierwsza jest czarna ze srebrnymi wzorami i koronką. Druga ma bordowy kolor i złote zdobienia. Trzecią z kolei pomalowałam w kratę. Znajdują się na niej bordowe, czarne i beżowo-złote romby.




W tym roku po raz pierwszy wybieram się z mężem na bal ostatkowy. Nie będzie to, co prawda, bal przebierańców, ale będą tance, stół zastawiony jedzeniem i, mam nadzieję, dobra zabawa. Prawdę mówiąc to nie mogę się już doczekać soboty, ponieważ od czasu, kiedy w naszym życiu pojawił się Krzyś, nie mamy już tak wielu możliwości wspólnego wyjścia wieczorem - tak tylko wieczorem. Nie oznacza to oczywiście, że nie wychodzimy w ogóle, bo tak nie jest. Jednakże każde takie wybycie z domu wiąże się z angażowaniem moich rodziców w opiekę nad naszym Maluchem, a tego nie chcielibyśmy nadużywać :)

wtorek, 19 lutego 2019

Zmiany, zmiany, zmiany :)

Witajcie po długiej przerwie! Nie było mnie tu jakiś czas, ale powracam do blogowania z nowymi pomysłami.


Przez czas mojej nieobecności wiele się zmieniło - jedną z nich jest nowa praca. Nie jest ona jednak związana z rękodziełem, a z moją drugą pasją - książkami. Co więcej, jestem odpowiedzialna za ich promocję, czyli coś, co zdecydowanie mi się podoba i chyba zawsze było jedną z tych rzeczy, które chciałam w życiu zawodowym robić.

Druga zmiana, zdecydowanie większa i ważniejsza, dotyczy sfery prywatnej... Rok i półtora miesiąca temu urodziłam mojego kochanego synka. Świat wywrócił się do góry nogami - dosłowni i w przenosi, ale to jedna z największych i najpiękniejszych zmian w moim życiu. Mimo, że macierzyństwo stawia przede mną wiele wyzwań i poddaje niejednej próbie, za nic w świecie nie chciałabym wrócić do stanu przed pojawieniem się mojego malucha. Owszem, nie mogę już prowadzić tak hedonistycznego życia jak wcześniej, ale i tak jest najlepiej jak mogłoby być. Te wszystkie nieprzespane noce i brak czasu na własne przyjemności, rekompensuje mi widok mojego uśmiechniętego dziecka, a to jak do mnie radośnie biegnie i wtula w moje ramiona jest czymś niezwykłym. O tak, moje życie jest zupełnie inne, ale i szczęśliwsze i piękniejsze :)

Wracając jednak do zmian na blogu... Szykuję coś nowego i o wiele szerszego. Czuję, że ten blog nie może być tak jak był, muszę wprowadzić pewne zmiany, bo i ja jestem już trochę inną osobą niż te kilka lat temu, kiedy zaczynałam blogowanie. Dacie wiarę, że pierwszy post pojawił się tutaj w 2012 roku?! Niezły szmat czasu :) Mam nadzieję, że zmiany, które wprowadzam przypadną Wam do gustu tak samo jak mi. Niedługo więcej informacji.
Stay tuned.

niedziela, 9 marca 2014

Jarmark Kaziukowy w Białymstoku

4 marca to Dzień Świętego Kazimierza. W tym dniu co roku odbywał się jarmark odpustowy. W Białymstoku też odbywa się taki jarmark już od 15 lat. W tym roku 4 marca wypadł we wtorek, więc jarmark odbył się w niedzielę 9 marca, czyli dziś. Uwielbiam jarmarki i zawsze staram się na nie chodzić jak są w moim mieście, dlatego też i w tym roku nie mogło mnie zabraknąć na takim wydarzeniu :)
Na stoiskach można było kupić swojskie wyroby, takie jak wędliny, chleb, smalec czy też miód. Widziałam kilka stoisk z ceramiką, wyrobami z drewna, szydełkowanymi obrusami i serwetkami, wikliną, obrazami... mnie oczywiście najbardziej interesowały straganiki z biżuterią. Niestety tych nie było zbyt wiele, ale udało mi się też trochę nacieszyć oko.
Poniżej fotorelacja :)




W tle przygrywała ludowa kapela.

Mężuś w swoim żywiole :) przegląda przyprawy :)


Na tym stoisku biżuteria najbardziej mi się podobała z całego jarmarku.

To stoisko chyba mnie zachwyciło najbardziej. Przepiękne obrazy, cuda!






Po jarmarku wybraliśmy się na kawę. Ja zamówiłam latte z syropem lawendowym, a mój luby z syropem z czarnego bzu. Obydwie były przepyszne i miały niespotykany smak. Do tego w ramach rozpusty ja zjadłam sernik miodowo-cynamonowy, a mąż kremówkę na lustrze gorącego syropu truskawkowego. Pychota!

Kawiarnia, w której byliśmy ma przepiękny taras, z którego widać nasz plac miejski.

Jak widać pogoda dopisywała. Wiosnę było czuć wszędzie!

piątek, 7 lutego 2014

Masa solna

Pierwszy post w lutym, który na szczęście nie okazał się taki mroźny, jak się obawiałam :) Muszę powiedzieć, że wczoraj to nawet miałam wrażenie powietrze jest odrobinę wiosenne, jakby miało przyjść ocieplenie.
Pamiętam, jak byłam mała, to w takie zimowe, chłodne dni Mama lub Babcia przygotowywały mi masę solną. Mieszały mąkę, sól i wodę i przekazywały masę w moje łapki, a ja lepiłam. Potem razem malowałyśmy powstałe cuda.
Ostatnio i ja poczyniłam takie "lepiańce" z masy solnej. I tak oto powstały dwa koty i jeden aniołek. Na razie są jeszcze nie pomalowane, ale mam zamiar zmienić to w najbliższym czasie :) Aniołek i jeden kotek mają zrobione dziurki, żeby można było je powiesić na ścianie.





poniedziałek, 27 stycznia 2014

Pojemnik na ołówki i małe przyjemności

Zima pełną parą! Jest mroźno, śnieg skrzypi pod nogami, a ostre powietrze drażni nozdrza. Oby tylko ta zima nie ciągnęła się tak długo jak w zeszłym roku. Mąż mnie straszy, że słyszał w radiu, że na początku lutego temperatura ma spaść do -37 stopni! Mam nadzieję, że jest to pomyłka meteorologów, i ta zima jednak przejdzie trochę lżej. Lubię zimę, nawet bardzo... ale bez przesady ;)
Dzisiaj podczas przeglądania zawartości dysku trafiłam na zdjęcie tego pojemnika na ołówki, długopisy etc. Ozdobiłam go już jakiś czas temu, ale jakoś tak nadal bardzo go lubię i postanowiłam zaprezentować go też tutaj :)


Na dzisiaj tyle... :) w następnej notce planuję zamieścić kolejny modelinowy tutorial.

Wracam do dogadzania sobie pyszną kawką z mlekiem i apple pie, które dzisiaj upiekłam. No i do czytania. Takie moje małe przyjemności... :)
miłego wieczoru!




piątek, 17 stycznia 2014

Fioletowa bransoletka

Piękna zima nastała :) świat za oknem wygląda ślicznie, a i w moim domu jest jaśniej. Światło odbija się od śniegu :) Niestety póki co podziwiam to wszystko właśnie zza okna, bo trochę przychorowałam. Między innymi dlatego też nie było tyle czasu notki. Jak już przyszedł czas, żeby ją opublikować, to zwaliło mnie  z nóg. Już dawno nie czułam się tak koszmarnie. W zasadzie to nie jestem zbyt chorowitą osobą, ale teraz poległam. Na szczęście dostałam antybiotyk, który szybko zadziałał i ból zelżał.

Dzisiaj wrzucam bransoletkę na szczęście, z czterolistną koniczynką.